Mamo, kup mi psa!

październik 13, 2006 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Dzieciaki i zwierzaki

Tak to się zwykle zaczyna – jak w tytule – czyli niewinnie :-). Potem następują entuzjastyczne deklaracje: Będę go wyprowadzać! Będę po nim sprzątać! Będę się nim opiekować! Naprawdę, obiecuję! I w tych zapewnieniach dzieci są jak najbardziej szczere i pełne zapału. Nie rozumieją więc zupełnie, skąd u mamy czy taty taki opór.

Problem polega na tym, że jeśli rodzic skapituluje i szczeniak pojawi się w końcu w domu, to życie rodziny staje na głowie.

Bo piesek nie siusa trzy razy dziennie, jak na porządnego psa przystało, tylko zostawia po sobie kałuże w dowolnych miejscach i o dowolnych porach. Nie robi kupki w piasek na spacerze, bo przecież można to zrobić w przytulnym kąciku przy regale lub na klatce schodowej pod drzwiami sąsiada. Nie daje się domownikom wyspać, bo przecież środek nocy to doprawdy świetna pora na figlarne psoty i igraszki :-).

Ale czy dzieci to wiedzą? Nie, bo niby skąd. Dlatego trzeba ja na przybycie czworonożnego przyjaciela przygotować. Ostatnio natknęłam się w bibliotece na fajną książeczkę dla małych czytelników zatytułowaną „Magda i Krzyś chcą mieć psa”.

Żałuję, że nie trafiłam na nią wcześniej, zanim w rozmowie z dziećmi padło z moich ust sakramentalne „TAK”. Ta pouczająca książeczka uświadomiłaby im lepiej, z czym się wiąże posiadanie szczeniaka. Prawdę mówiąc, to nawet ja miałam o tym – jak się teraz okazuje – blade pojęcie :-).

Na szczęscie, przed sprowadzeniem do domu puszystego rozrabiaki, ustaliliśmy jasne zasady: kto będzie wychodził z pieskiem na spacer (dzieci), kto będzie sprzątał wszystkie kałuże i inne niepożądane efekty psiej bytności (dzieci), kto będzie przygotowywał posiłki dla małego głodomora (także dzieci – choć czasem z moją pomocą).

Teraz twardo trzymam się ustalonych zasad i zarówno syn, jak i córka – widząc, że u mnie wsparcia nie znajdą – przyzwyczajają się (chcąc nie chcąc) do nowych obowiązków. Jest to dla nich świetna lekcja obrazująca prostą prawdę życiową: że trzeba ponosić konsekwencje własnych decyzji.

Uczą się samodzielności i odpowiedzialności. Szczeniak jest w pełni zależny od nich. Nie mogą ot tak sobie zapomnieć dać mu jeść, jak to się zapomina czasem zadania domowego. Nie mogą go też rzucić w kąt, jak starą, wysłużoną maskotkę, jeśli im się pewnego dnia znudzi.

Uczą się też lepszej organizacji czasu. Choćby rano, przed wyjściem do szkoły. Poza rutynowymi czynnościami, które dotąd robili, trzeba teraz znaleźć jeszcze czas na wyprowadzenie pieska, sprzątnięcie po jego nocnych wyczynach i nakarmienie go. No i – jakby nie było – uczą się pracy w zespole, bo stanowią przecież dwuosobowy team :-).

Dzięki temu żywemu stworzeniu, stawiają swoje pierwsze kroki na drodze ku prawdziwej dojrzałości.

I dlatego wszystkie grzeszki zostają pieskowi wybaczone – i to, że bezceremonialnie załatwił swoje potrzeby w czystej pościeli (oczywiście pod nieuwagę domowników), i to, że z przyzwoitej jeszcze sofy uczynił postrzępionego grata z „rozprutymi flakami” :-).

Mopsik stał się pełnoprawnym członkiem rodziny i – bez wątpienia – największym przyjacielem moich dzieci.

dziecko i pies

Czyż nie jest rozkoszny? 😀

Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.

Jeden Komentarz

  • Meliska pisze:

    Nasz Kubuś strasznie chciałby mieć pieska ale niestety, mąż ma alergię i na tym temat psiaka został zamknięty. Niemniej jednak synek dostał coś w charakterze „zastępstwa” i jak do tej pory wręcz genialnie się sprawdza. Otóż zakupiłam zabawki wydaję bardzo realistyczne odgłosy i dziecko jest nimi tak zafascynowane, że teraz o żadnym piesku nawet nie wspomni 😉



Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *