Opinie naszych użytkowników

Pragnę serdecznie podziękować za wspaniałe pomysły i ciekawe materiały z których korzystam już od jakiegoś czasu w pracy z dziećmi. Wasza strona jest po prostu fantastyczna(...)
Agnieszka K.

Wczoraj byłam bezradna jak pomóc mojemu dziecku w nauce tabliczki mnożenia. A dzisiaj jestem szczęśliwa, że dzięki Pani pomocy, mojemu dziecku udało się ruszyć z miejsca.
Beata z Łodzi

Bardzo często korzystam z serwisu SuperKid.pl... Jest świetny, kapitalny, rozwija wyobraźnię, kreuje osobowość, rozwija zainteresowania :) Dziękuję.
Elżbieta J., mama i nauczycielka

Czytaj inne opinie »

W 2020 r. SuperKid.pl otrzymał
NAGRODĘ GŁÓWNĄ
w konkursie
ŚWIAT PRZYJAZNY DZIECKU,
w kategorii: Internet.
Organizatorem konkursu jest:
Komitet Ochrony Praw Dziecka.

Syndrom Gardnera, a sprawa ojca

Syndrom Gardnera - zaburzenie występujące u dziecka, które w przypadku rozwodu rodziców jest czynnie angażowane w potępianie i krytykowanie jednego z rodziców, przy czym oczernianie to jest często nieuzasadnione i/lub wyolbrzymiane. Stosowane wobec dziecka metody ("pranie mózgu", manipulacja, szantaż emocjonalny, indoktrynacja) powodują daleko idące konsekwencje dla psychiki dziecka: poczucie wyobcowania, negatywna samoocena, problemy z własną tożsamością i autonomią, w życiu dorosłym - trudności z nawiązaniem bliskich relacji, depresje, stany lękowe, nałogi i fobie.

Rozmowa z p. Agnieszką Kawulą-Kubiak
rozmawia: Jolanta Gajda

JG: Z dużym zainteresowaniem przeczytałam w "Charakterach" Pani artykuł o problemach ojców, którzy po rozwodzie są odsuwani od swoich dzieci przez byłe żony. Kobiety te, chcąc osiągnąć własne cele, często nie przebierają w środkach, nawet jeśli ich zachowanie jest bardzo szkodliwe dla samego dziecka. Jak to się stało, że zainteresowała się Pani taką tematyką?

AK: Przede wszystkim dziękuję za dobre słowo. Zawsze cieszą takie opinie, bo to znaczy, że misja została spełniona, jeden człowiek więcej, który dowiedział się o problemie. Jak się zainteresowałam? Można powiedzieć, że temat leżał na ulicy. Tak! Uraczono mnie ulotką reklamującą Stowarzyszenie Ojcowie z Trójmiasta. Ot, ulotka jakich wiele się rozdaje. Popatrzyłam, poczytałam i - wstyd się przyznać - uznałam, że pewnie robią więcej szumu niż działają. Postanowiłam do nich napisać i przekonać się, jak jest naprawdę. Chciałam się spotkac, poznać, porozmawiać o problemach, z jakimi się borykają.

Na maila nie odpowiedziano od razu, za to, kiedy już otrzymałam list, popłakałam się czytając. Szef Stowarzyszenia zapamiętał mnie i przesłał list pewnego chłopaka, który zgłosił się do nich o pomoc, a skoro media to władza, pomyślał, że mogę pomóc (pracowałam wtedy w Radiu Gdańsk). Kiedy czyta się list szesnastoletniego chłopca, opisującego ile zła wyrządziła mu rodzona matka, brakuje słów i proszę mi wierzyć - strasznie trudno się zdystansować... Pozwolę sobie zacytować fragment:

Nazywam się Mariusz, mam 16 lat. Mieszkam w Gdyni z tatą. Od czasu, kiedy mama rozbiła Naszą rodzinę, minęły 2 lata. Wszystko zaczęło się przez Internet. Mama poprzez czat poznała jakiegoś pana o 10 lat młodszego od Niej, dla którego opuściła Nas (mnie, tatę i siostry) na początku wakacji wyjeżdżając do Niego gdzieś na południe Polski wmawiając rodzinie, że wyjeżdża na kursy, przez które będzie mogła pracować w policji. Po paru tygodniach wróciła i wszystko się zmieniło. Raz, pod nieobecność taty zapytała moje młodsze siostry, Olę (15 lat) i Żanetę (11 lat) z kim chcemy zostać. Ola wybrała mamę, Żaneta też. Ja natomiast wybrałem obojga rodziców...

Choć minął od tego listu już przeszło rok, słowa nadal są żywe. Historię Mariusza i jego taty chcę opowiedzieć w kolejnym reportażu. Matka wyrzekła się własnego syna i zbuntowała siostry przeciwko niemu i byłemu męzowi, który troszczył się o dzieci, kiedy ich matka balowała gdzieś w Polsce.

Kiedy poznaje się takie historie, nagle opada kurtyna stereotypu, że to mężczyźni są źli. Kobiety tez takie potrafią być, a o tym się często zapomina. Teraz już nie potrafię przejść obojętnie obok takiego problemu, a im głębiej się wchodzi, tym więcej łez dzieci...

JG: Poznała Pani wiele podobnych dramatycznych historii, w których mama nastawiała dzieci przeciwko tacie. Jakie zachowania kobiet są w tych sytuacjach typowe? Które z nich poruszyły Panią najbardziej?

AK: W zasadzie trudno "wartościować" zachowania kobiet. Każda opowiedziana historia poruszyła, każdy, nawet najmniejszy krok przeciwko dziecku, jest skandaliczny i porusza, ale chyba na zawsze zostaną we mnie właśnie słowa Mariusza: matka się mnie wyrzekła, bo zostałem z ojcem... Z kolei kiedy inny tata opowiada, jak po długim okresie niewidzenia córeczki, ona ma poobgryzane do krwi paznokietki... Inne matki wmawiają dzieciom, że były molestowane przez ojca (to jest kolejny krok w sprawach sądowych, często kobiety sięgają po takie argumenty), jednak psychologowie nie dali się oszukać, kiedy dziewczynka powtarzała jak mantrę słowa wyuczone na pamięć...

tata i dziecko Próbuję zrozumieć matki, TAKIE matki i nie potrafię. Psychologowie starają się mi tłumaczyć, ale mój mózg jest chyba zbyt ograniczony. Nigdy nie zrozumiem, jak - będąc człowiekiem - można drugiemu, temu małemu, niewinnemu robić takie bagno w głowie! Oczywiście nic nie bierze się z kosmosu. Wszystko jest uwarunkowane "jakoś tam" i nic nie jest jednoznaczne w takich sprawach, ale fakt pozostaje ten sam: gra dzieckiem jest podła, a im więcej osób zda sobie z tego niby oczywistego faktu sprawę, tym lepiej...

JG: Gra dzieckiem jest - powiedzmy to bez ogródek - wyrazem egoizmu dorosłych i ich braku odpowiedzialności za to, co się dzieje w życiu emocjonalnym młodego człowieka. Jednak chyba nie jest łatwo osądzić w konkretnym przypadku, po stronie którego z rodziców leży wina?

Przecież często bywa tak, że matka dostaje prawo do opieki nad dzieckiem, a ojciec w trakcie sporadycznych spotkań z córką czy synem rozpieszcza dziecko prezentami, chcąc "pokazać" jak dobrym jest tatusiem, pozwala dziecku na coś, mimo że wie, iż mama tego zabrania lub wręcz nastawia dziecko przeciwko mamie, mówiąc mu na przykład, że mama go nie kocha. Jest mnóstwo takich przypadków, gdzie wina leży bezsprzecznie po stronie ojca. Czy jest możliwe obiektywne stwierdzenie, który z rodziców manipuluje, a który mówi prawdę?

AK: Tak jak mówiłam, nie ma spraw jednoznacznych. Sądownictwo mamy takie, a nie inne i najczęściej dziecko zostaje przy matce, nawet jeśli biegli psychologowie zalecaliby inne rozwiązanie... Tak tez się zdarza. U jednej z matek stwierdzono nadopiekuńczość, złe metody wychowawcze i wiele innych rzeczy, a dziecko jest przy niej... Ojciec walczy o dodatkowe godziny.

Prawdę mówi tylko dziecko. Jeśli z nim spędzić więcej czasu, można od razu poznać prawdę, bo dzieci są szczere. Jedna z matek nakazała synowi: "Powiedz tacie, to co powiedziałeś do mnie rano, pamiętasz?" Potem synek podchodzi do ojca i na ucho mówi: "Tato, to nie prawda, że się ciebie boję, ale mama kazała tak powiedzieć, więc musiałem..."

Owszem, bywa często tak, że ojciec nie interesuje się dzieckiem. Idzie na łatwiznę, odpuszcza sobie. Ale takimi sprawami się nie zajmuję, bo bardzo łatwo powiedzieć, faceci tacy już są. Ci ojcowie, z którymi mam kontakt i którzy wygrali sprawy, mają dzieci przy sobie, opowiadają swoim dzieciom o matkach, żeby wiedziały, że je mają i powinny być dla nich ważne. Nie oczerniają, naprawdę! Ojcowie, którzy przeszli przez piekło walki o dziecko, czy też są w trakcie, jedyne o czym marzą, to o przytuleniu dziecka, zapewnieniu mu bezpieczeństwa i daniu jak najwięcej miłości, a nie o krzywdzeniu.

Nawet jeśli odsetek ojców, tych dobrych, jest mały, to nie można generalizować sprawy mówiąc, że wszyscy są źli.

Mnie się serce kroi kiedy słyszę, że dziecko musi oglądać wojny rodziców. To zostawia w psychice trwały ślad, czasem nie da się go usunąć. Byłabym naprawdę szczęśliwa, gdyby dzieci w ogóle nie musiały tak cierpieć, biorąc bezpośredni udział w życiu ich rodziców...

Trzeba oczywiście cały czas pamiętać, że w sprawie syndromu Gardnera sprawa nie jest jednoznaczna. Problem dotyczy zarówno matek, jak i ojców, nie tylko matki są złe. W swoim reportażu chciałam po prostu położyć punkt ciężkości na matkach, bo bardzo często to właśnie one odcinają dzieci od ojców. Tylko - jak podkreślają to specjaliści, z którymi rozmawiałam - czytając taki reportaż warto mieć w pamięci, że zarówno jeden rodzic, jak i drugi może "grać" dzieckiem. Ja zajęłam się ojcami, bo o prawa matek walczy się wszędzie, a ojcowie, ci "dobrzy" mają pod górkę... O nich też trzeba mówić.

JG: Wspominała Pani na początku naszej rozmowy o Stowarzyszeniu Ojcowie z Trójmiasta. Rozumiem, że powstało ono właśnie po to, by wspierać panów w walce o ich ojcowskie prawa. Czy jest to jedyne stowarzyszenie tego rodzaju w Polsce? Jakiej pomocy mogą oczekiwać ojcowie, którzy zgłaszają się tam ze swoim problemem? Czy są jeszcze jakieś inne instytucje, w których mogą szukać pomocy?

AK: Stowarzyszenie Ojcowie z Trójmiasta powstało dzięki Krzysztofowi Gawryszczakowi. Sam walczył o swojego syna. Do dziś walczy, ale z kilku godzin w roku na spotkania udało mu się już wywalczyć kilkadziesiąt!

Ojcowie którzy szukają pomocy najczęściej otrzymują porady, wsparcie duchowe i wszyscy pozostali trzymają kciuki. Kobiety też czasem proszą o porady. To jest jak rodzina, każdy może zadzwonić. Ci, którzy już mieli kontakt z Krzysztofem, wiedzą, jaki to człowiek i jak bardzo przeżywa każdą sprawę. Ebook Można również zajrzeć do serwisu www.wstroneojca.pl.

Gdzie jeszcze można otrzymać pomoc? Tak naprawdę to chyba w pokoju prawnika... Wszystko zależy od tego na jakim etapie jest sprawa rozwodowa i czy w ogóle już została założona. Ja zawsze wychodzę z założenia, że do końca powinno się walczyć o związek (jeśli nie był patologiczny). Bardzo ważne są rozmowy, spotkania z psychologami, mediacje... Jeśli wszystko zawiedzie, nie ma porozumienia, niestety pozostaje chyba droga sądowna, a ta często zawodzi ojców. Sądy rodzinne są bardzo często po stronie matek, często też niesłusznie.

JG: Przygotowuje Pani kolejny reportaż dotyczący syndromu Gardnera. Gdzie będziemy mogli go przeczytać?

AK: Nowy reportaż pojawi się w kobiecym magazynie "Olivia". Opiszę tam niektóre historie ojców oraz zamieszczę informacje uzyskane w rozmowach ze specjalistami.

JG: Dobrze, że Pani - jako dziennikarz i jako kobieta - zajęła się opisywaniem tego problemu. Miejmy nadzieję, że dzięki temu wzrośnie społeczna świadomość tego, że taki problem istnieje i że nie zawsze ojciec jest winny. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, ich miłości i akceptacji, potrzebuje też poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, otwartej i uczciwej komunikacji z najbliższymi. Te wszystkie czynniki decydują o prawidłowym rozwoju emocjonalnym dziecka. I byłoby dobrze, gdyby rodzice o tym pamiętali.

Dziękuję Pani za rozmowę.

Agnieszka Kawula-Kubiak
dziennikarka, interesuje się problematyką społeczną,
finalistka konkursu na Najlepszego Dziennikarza Obywatelskiego 2006 Roku
SuperKid.pl on Facebook